2015-04-21
Budzi nas paskudne słońce. Jadąc tu w nocy było chwilami 30 stopni.
To miejsce to Bandar Shiraf. Robi się bardzo gorąco.
Dalej ciągną się instalacje naftowe. Na morzu stoją dziesiątki tankowców.
Wieże do wypalania merkaptanu.
Miejscowy supermarket. Napoje made in Korea.
Tu nie jest już tak czysto.
Ta piramida to studnia. Kolejny local hero.
37 stopni, nie ma się gdzie schować.
Dojeżdżamy do Bandar e Charak skąd odpływają promy na wyspę Kish. Znajdujemy jakieś biuro. Nie wiadomo o której będzie wolny prom. Zadzwonią do nas jak coś się znajdzie.
Kolejny sklep i jakaś miejscowa „wędlina”.
Czekając pomagamy miejscowym przeciągnąć wózek z łódką.
Mamy okazję się przepłynąć.
Dwie godziny rejsu.
Na miejscu są pewne problemy ale w końcu nas wypuszczają z portu. Ponieważ jest to strefa wolnego handlu to mogą nas przetrzepać przy wyjeździe. Zobaczymy… Słuchamy Trójki przez necik.
2015-04-22
Poranek na Kish. Wyspa jest strefą wolnego handlu.
Drogie hotele, sklepy, to taki mały Irański Dubaj. Jeszcze wieczorem pojawiła się policja i kazała przestawić auta do drogi. Sprawdzali bezalkoholowe piwo które kupiliśmy przed wypłynięciem. Koło ósmej już nie da
Koło ósmej nie da się już wytrzymać i szybko się zwijamy. Objeżdżamy wyspę dookoła. Odwiedzamy „grik szip” -jak mówi przewodnik- czyli grecką owcę.
Zbudowany w 1943 roku w Glasgow statek utknął tu w roku 1966. Więcej info tu.
Koniec wyspy to Kolbeh Hoor z latarnikiem.
Pierońsko gorąco.
Dookoła wyspy jest dużo miejsc do kąpieli. Tu przygląda nam się zielona policja obyczajowa. Nawiązujemy kontakt z lokalesami.
Chłopaki pojechali na chyt a my pilnujemy obozu i scrabble.
2015-04-23
Objeżdżam na rowerze wyspę dokoła. Cała wyspa przypomina wielki plac budowy. Ta wieża to restauracja.
Greek ship i warsztat Mad Max’a.
Budowa kolejnego hotelu (na wodzie).
Ta knajpka to palarnia sziszy.
Rejestracje na wyspie różnią się od tych na stałym lądzie, są w dwóch alfabetach. Drugie śniadanie.
Asfaltowa ścieżka rowerowa dookoła wyspy.
Aleja wybitnych kręglistów. Komputerek rowerowy pokazuje ponad 39 stopni.
W centrum jest molo i różne uciechy wodne łącznie z wyciągiem narciarskim. Można pożyczyć rower, skuter wodny lub sprzęt do nurkowania.
Wracamy na stały ląd.
Na resztach paliwa dojeżdżamy do szteli. Diesla brak. Dostajemy za darmo 20 litrów od kierowcy ciężarówy. Rewanżujemy się latarkami na korbkę.
Jest fajny filmik z podziękowań ale ma 120 MB.
2015-04-24
Poranek na biwaku na plaży za Bandar-e-Divan
Jedziemy dalej do Bandar-e Abbas, to jedno z najgorętszych miejsc w Iranie. Termometr w aucie pokazuje 40 stopni.
Tu mieszkają ludzie (powyżej.)
Świątynie sunnickie mają jedną wieżę, szyickie dwie.
Kupujemy ryby na targu rybnym. Wciągamy też rybę na obiad w knajpie polecanej w przewodniku Lonelyplanet. Knajpa się nazywa Strawberry Restaurant, porażka.
Tu nie jest już tak ładnie i czysto jak na północy. Sporo osób żebrzących.
Ruszamy dalej na północ w stronę Bam.
Wjeżdżamy znowu w góry.
Biwakujemy na plantacji palm daktylowych gdzieś tu. Wieczorem odwiedza nas właściciel z synem. Pokazujemy zdjęcia zimy z kraju i filmy z podróży dookoła. Syn dostaje w prezencie płytę Cree. Goście sprawdzają czy tytoń z którego Wiesiek skręca fobie fajki to nie jakieś zielsko.
2015-04-25
Wody jest pod dostatkiem, trzeba tylko się do niej dokopać. Do 50 metrów kopią ręcznie. Pompa pracuje non-stop.
Gospodarz ma 400 palm, 10 męskich i 390 żeńskich. Tylko żeńskie owocują (raz w roku).
Dojeżdżamy do Bam. Zwiedzamy ruiny starożytnego miasta Arg-é-Bam.
W roku 2003 miasto zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi. Zginęło ponad 25 tyś osób. 80 procent budyków zostało zniszczonych.
Lokalna knajpka.
Potem twierdza w Rayen i biwak w górach.